poniedziałek, 12 sierpnia 2019

Początek


To już 10 lat. Czas zleciał mi bardzo szybko. Większość dni została spędzona w odosobnieniu na misjach, dzięki których zatracałem się w życiu shinobi bez myślenia o przyziemnych sprawach zwykłego człowieka. Nie założyłem rodziny i nie miałem przy sobie swojej kobiety jak każdy znajomy mi rówieśnik. Odremontowałem rodzinny dom, ale w nim nie przebywałem. Pustka wewnątrz mnie pogłębiała się w nim jeszcze bardziej. Nie potrafiłem zaufać ani oddać cząstki siebie drugiej osobie. Kobiety zawsze mnie irytowały. Patrzyły się tylko na zewnątrz i zakochiwały się we mnie, psując mi humor swoimi głupimi pomysłami. Nie znały mnie, a ja nie miałem ochoty na to, żeby wdawać się w jakeś zbędne interakcje. To takie przykre, że jako młody chłopiec jako cel głosiłem, że chcę odbudować swój klan. Najwięcej krwi popsuła mi różowowłosa. To ona była ze mną w drużynie siódmej. Przyznam, że było na czym zawiesić oko jak podrosła, ale duma nie pozwalała mi się do tego przyznać. A może tak naprawdę tylko siebie oszukiwałem.
- Dlaczego nie możesz wyjść z mojej głowy – szepnąłem. Odpowiedział mi tylko szum drzew, które otaczały mój dom w Konoha. Gdy wracałem z misji to przesiadywałem większość czasu na ganku. Dom kojarzył mi się z moimi dziecięcymi wspomnieniami. W kuchni zawsze pachniało i mama przygotowywała moje ulubione potrawy. Tato przebywał w domu rzadziej, ale to Itachiego nigdy nie było. Za to, gdy tylko był, bawił się ze mną między drzewami, zastępując mojego rodziciela zajętego pracą. Marzyłem o tym, żeby stworzyć dom w którym będę traktować swoje dzieci tak, jak chciałem być traktowany. Im bardziej zbliżałem się do trzydziestki tym słabiej sobie radziłem z tym, że nie udało mi się osiągnąć tego, co zaplanowałem.
Późnym wieczorem pojawiłem się u Hokage. Był nim ten głupek, Naruto. Był też moim przyjacielem. Wiele mu zawdzięczałem. W chwilach słabości pomagał mi i starał się wspierać. Często reagowałem złością, ale wybaczał mi to jak przystało na przyjaciela.
- Źle wyglądasz – stwierdził i spoglądał na mnie znad biurka. Nie wyglądał lepiej. Przydałby mu się sen.
- Czy ty w ogóle wracasz kiedyś do domu? – spojrzałem na niego spod byka – Masz dwójkę dzieci. Ogarnij się, Naruto.
- Co ty niby możesz o tym wiedzieć – wysyczał. Zdenerwował się i nagle kilkanaście klonów Naruto otoczyło mnie trzymając mnóstwo kartek. – Nie dajemy już sobie z tym rady. Tego jest za dużo! Jesteśmy szczęśliwi z bycia Hokage ale ta dokumentacja jest zbyt męcząca.
- Każesz swoim klonom to wypełniać? – nie wierzyłem w to, co widzę. Naruto, ty idioto.
- Nie chcą mi pomagać! Na początku się nabierały, ale kilka razy je tu zostawiłem i poszedłem na ramen.. i już nie chcą tego robić - Naruto podrapał się po głowie i śmiejąc się głupkowato klasnął w dłonie, po czym klony zniknęły a cała dokumentacja spadła na ziemię, tworząc okropny bałagan. – Tylko mój podpis może się tu znaleźć, dlatego cały czas siedzę i się tym zajmuję. Nie wiem, jak Tsunade mogła to ogarniać tak łatwo. Dlaczego nikt mi nigdy nie powiedział, że bycie Hokage to…
- Zamilcz na moment, Naruto! – warknąłem na niego. Zdziwiony blondyn przestał narzekać i niepewne wstał zza biurka, żeby po chwili zacząć sprzątać bałagan. – Potrzebuję od ciebie porady – dodałem, klnąc w myślach. Dlaczego nie mogłem zaprzyjaźnić się z kimś bardziej ogarniętym. Na przykład Shikamaru. To najinteligentniejszy shinobi w Wiosce Liścia.
- Chodzi ci o Sakurcię? – zapytał się patrząc mi prosto w oczy. Szybko odwróciłem wzrok, ale złapał mnie. – Wiedziałem – dodał zwycięskim tonem. – Nic przede mną nie ukryjesz, Sasuke.
- Tak, o Sakurę. – westchnąłem zrezygnowany. Ona była ciągle w mojej głowie. Nie jako dziewczynka, ale jako kobieta, która jako jedyna namieszała mi w głowie. Była jedna noc, podczas której zbliżyliśmy się do siebie. Była cała moja, a ja jej. Do tej pory czuję zapach jej włosów oraz lekkość jej drobnego ciała. To przez żywe wspomnienia jednej nocy nie mogę nikogo sobie znaleźć. Tylko z nią chciałbym być i nie potrafię pozbyć się tego z głowy. Od tamtej pory zwariowałem. A żeby było gorzej, to nigdy nie mogłem ujrzeć jej ponownie ani z nią być. Myśląc o tym zalewała mnie krew.
- Raikage przybędzie jutro. Będzie z nim Sakura. Nie uciekaj przed nią.
- Mogłem nigdy nie uciekać. – odpowiedziałem trochę za głośno. Nie zszokowało to Naruto, ponieważ zdawał sobie sprawę z tego, jak bardzo chciałem z nią być. Szkoda tylko, że przeze mnie wpadła w objęcia piątego Raikage, Darui. Nigdy sobie tego nie wybaczę.

Naruto nie odpowiedział. Zrozumiał. Koniec końców skończyliśmy z sake leżąc na stercie najważniejszych dokumentów w mieście. Pijany śmiałem się z nim do rozpuku chcąc wyrzec się wszystkich wspomnień i chodzących za mną emocji.



***





Witajcie! Posiadam już bloga pod domentą another-story-of-itasaku. Tam wrzucać będę opowieści tylko z tym paringiem. Z uwagi na to, że jestem również fanką SasuSaku, postanowiłam stworzyć drugiego bloga, żeby wrzucać posty tematycznie. Ta opowieść będzie główną na blogu. Czas akcji to 10 lat po 4 wojnie w Konoha. Pierwszy post to taki pseudoprolog. Historia będzie opowiadana oczami Sakury oraz Sasuke. Liczę na Wasza aktywność :) dodatkowo będzie publikowane na wattpadzie. W tle mam zamiar publikować oczywiście ItaSaku. Niebawem też się coś tam pojawi.



Ps. czekam na wykonanie szablonu, więc ten jest tylko chwilowy. Nie jestem dobra w robienie szablonów, więc mi wybaczcie jeśli źle się teraz będzie czytać.






Buziole ;*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz