poniedziałek, 23 września 2019

0. Ucieczka przed miłością

            Nie mogłam się zdecydować. Blond, biel, a może brązowy.. Zachichotałam. Wzięłam niebieską, lekko ubarwioną różem na czubku głowy jak i na końcówkach włosów. Spoglądałam na swoją zdobycz. Na perukę. W sklepie pani przy ladzie z ekscytacją komentowała mój wybór.

- Przepięknie pani wygląda! A zawsze, jak się pani znudzi to może pani wrócić do swojego naturalnego różu! – jej pyzata twarz była urocza. Dobrze, że tu trafiłam. Niestety czas mnie gonił. Lot miałam za niecałe 2 godziny. Pośpiesznie opuściłam sklep obiecując, że kiedyś znowu tu wpadnę. Miałam ze sobą tylko małą torbę sportową i ubrana byłam w mój sportowy outfilt przeznaczony do biegania. Na głowę zarzuciłam już wcześniej swój nowy nabytek oraz kaptur.

Nazywam się Sakura Haruno, mam 25 lat i ukończyłam w tym roku studia. Jestem świeżo upieczoną absolwentką farmacji, wczoraj na rodzinnym spotkaniu będąc tak w nawiasie na największym kacu swojego życia, bo wieczór wcześniej świętowałam obronę z moimi przyjaciółkami w największym klubie w mieście, oficjalnie ogłoszono mnie spadkobierczynią firmy mojego zmarłego przed laty ojca. Po tym moja macocha oświadczyła, że jestem zobowiązana wyjść za mąż za obcego mi mężczyznę według jakiegoś bełkotu podpisanego niby przez mojego ukochanego ojca. Wpadłam w histerię, zrobiłam tam straszną awanturę po czym byłam zmuszona uciec z własnego domu! Moi ochroniarze wiedzieli, że mają mnie szukać więc musiałam być ostrożna. Nie mogli ogłosić tego w mediach, ponieważ nie minęła jeszcze doba i miałam przed nimi przewagę. Ich niedoczekanie. Jestem szanującą się, samodzielną kobietą z rodu Haruno! Nie będą mi mówić, co mam robić i jak mam żyć, a tym bardziej z kimś swatać!

Spóźniona dobiegłam do odprawy. Znajdowałam się na lotnisku. Chwilę wcześniej schowałam swój nowy nabytek, czyli fioletowo-niebiesko-różową perukę.

- Życzymy szczęśliwej podróży. Napije się pani czegoś? – usłyszałam dwa głosy. Pani z odprawy z wymuszoną życzliwością skierowała mnie w stronę bramek, tam natomiast kolejna z ekscytacją wzięła moją torbę i skierowała mnie do osobnego wejścia. Zabookowałam lot do Stanów Zjednoczonych w klasie vip, z uwagi na to, że nie było już dostępnych innych miejsc. Pieniądze nie były jeszcze wtedy dla mnie zmartwieniem. Zdawałam sobie sprawę, że moja ucieczka wiąże się z całkowitą samodzielnością finansową i nie będzie już odwrotu. Mam bardzo konserwatywną rodzinę i wielu krewnych czekających na to, aby zająć moje miejsce w rodzinnej hierarchii.

- Pierdolę was, Haruno. – splunęłam stojąc przy schodach do samolotu. Wyjęłam kartę z telefonu i rzuciłam nią na płytę lotniska.









- Uciekła – blondynka szepnęła do telefonu – Znajdziemy ją. Wiem, jaka była umowa. – z jej słuchawki telefonu dobiegał krzyk innej kobiety.

- Mikoto, znajdziemy ją – dodała ponownie zagryzając język. Nie cierpiała tej dziwki Fugaku. Rywalizowała z nią walcząc o jego względy za młodu. Nie udało się jej wcześniej z ojcem Sakury, który również wybrał inną. Gdy matka tej małej pyskatej dziwki zginęła, to udało się jej okręcić jej ojca wokół palca. A przynajmniej tak się jej wydawało..

- Timashi, masz na to dwa dni. Po tym moi chłopcy wkroczą do poszukiwań. Zmienimy całkowicie warunki umowy i sama będziesz tłumaczyć się przed swoim klanem. – warknęła po drugiej stronie szatynka, żona lidera klanu Uchiha. Nie chciała słuchać tłumaczenia blondynki. Również bardzo jej nie lubiła. Nie słuchając beznadziejnych tłumaczeń kobiety rozłączyła się i próbując opanować zdenerwowanie wzięła sake do ręki i nalała do kieliszka. Uchiha zawsze mieli to, czego chcieli. Teraz im się też, kurwa uda. Wściekła jak osa zaczęła krążyć po pokoju. Wzbudziło to zdziwinie u jej męża, ale tłumaczyła to tanimi wymówkami, które łykał jak pelikan.

- To przez tę kawę. Muszę ją odstawić. Nic się nie dzieje, kochanie. – powiedziała uśmiechając się ciepło w jego stronę. Kochała go najmocniej na świecie. – Gdzie chłopcy? – zapytała po chwili.

- Powiedziałem Sasuke, żeby szykował się na swoje wesele. Nie był zachwycony – westchnął i podrapał się bezradnie po głowie – Ale dzwoniłem po Itachiego i zorganiował mu jakiś wyjazd z jego kumplami. Wiesz, ten Uzumaki i inni. Chyba będą na Hawajach. Sam nie wiem. Zajmowałem się dzisiaj dokumentacją. Wszyscy czekamy z niecierpliwością na tę fuzję z Haruno.

Mikoto nie odpowiadała. Bardzo bała się powiedzieć mężowi, ze chyba nic z tego nie wyjdzie, bo przyszła panna młoda gdzieś zniknęła. Fugaku był bardzo wybuchowy i nawet ona nie potrafiła go całkowicie udobruchać w chwilach wściekłości. Wiedziała, że musi zrobić wszystko co w jej mocy, żeby znaleźć tę przeklętą dziewuchę.

- Dogadam się z Timashi Haruno i spotkam się z tą dziewczyną. Słyszałam, że jest kopią jej matki – dodała ciszej.

- Cieszę się, że Sasuke będzie miał tak piękną żonę. Powinien być nam wdzięczny. Lepszej partii nie znajdzie. Wszystkie patrzą tylko na pieniądze! A one je ma.


- Ajj ci młodzi – westchnęła Mikoto, próbując nie zdradzić się przy mężu. Przytuliła go i po tym wyszła się przewietrzyć. Gdy stanęła na balkonie na najwyższym dostępnym tarasie w Tokio, wyjęła fajkę i zaczęła klnąc w niebo głosy. 



Witajcie, Kochane! To kolejna historia, ale o tematyce SasuSaku. Informuję, że zamieszczony szablon jest tymczasowy i za jakiś czas w końcu powinien się zmienić! Zapraszam do czytania :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz