poniedziałek, 23 września 2019

01. Blue Hawai

                Nowy York, mój drugi dom. Zadowolona wzięłam torbę pod pachę i tanecznym krokiem kierowałam się w stronę wyjścia. Lotnisko było mi znane i nie czułam się tutaj obco. Uwielbiałam te państwo, ponieważ spędziłam tu ponad 5 lat swojego życia. Planowałam tu zamieszkać. W mijających sklepach kupiłam kanapkę, gumy do żucia i nową kartę. Od razu zadzwoniłam na numer mojej kumpeli z którą studiowałam właśnie w tym mieście. Mieszkałyśmy razem na Brooklynie.
            - Tenten! – żarliwie rozpoczęłam rozmowę! – Stara, jest sprawa! – zaczęłam nie słysząc nawet jej odpowiedzi, po tym jak odebrała telefon.
            - Tak? – odpowiedziała dość niemrawo. Oj, ostatnio mówiła, że jej się nie układa z Kibą. Zaraz, czy ja go nie widziałam noc wcześniej w Tokio?
            - Jestem w Nowym Jorku! Potrzebuje twojej pomocy. Timashi odjebało! Uciekłam z domu! – od razu powiedziałam wszystko, żeby zdawała sobie sprawę z dramatu tej sytuacji. Tenten  w rozterkach miłosnych uwielbiała się izolować i nie odbierać telefonów. Nie miałam gdzie pójść, potrzebowałam snu i po tym mogłam lecieć dalej. Była jedyną osobą, do której mogłam się teraz odezwać.
            - O stara.. – po chwili odpowiedziała Tenten jakby budząc się ze snu. W jej głosie wyczułam odrobinę więcej energii – Przyjeżdżaj. Masz jakieś pieniądze na taksówkę?
            - Coś tam mam. Za godzinę u ciebie będę. Przepraszam, Tenten, ale to kryzysowa sytuacja.
            - Skarbie, zawsze ci pomogę. Przepraszam, że nie przyjechałam na tę imprezę ale.. – jej głos zaczął drżeć.
            - Ten Ten, przywiozę wino i popcorn. Zrobimy dzisiaj babski wieczór!
            - Nie mam ochoty na wino ale możesz wziąć coś słodkiego. Nie mogę się doczekać, aż przyjdziesz. Buziaki! – rozłączyła się. To było dziwne. Musiałam z nią pogadać.
Przyleciałam dość późno. Było po 19. Dokupiłam wino za ostatnie grubsze banknoty dostępne w portfelu i trochę lotniskowych smakołyków. Wiedziałam, że będę później żałować ale nie byłam nauczona umiaru. Przepychając się między ludźmi dotarłam w końcu do taksówki. Gdy podyktowałam kierowcy adres to od razu założyłam słuchawki.

Summertime, and the livin's easy
Bradley's on the microphone with Ras MG

Nucąc odcinałam się od tego koszmaru. Liczyłam na to, że się w końcu obudzę i moja przeklęta macocha powie, że to taki żarcik. Mogłaby w końcu nauczyć się w poczucie humoru.


- Siemano! – rzucił niemrawo w moją stronę blondyn. To mój kumpel Deidara. Obok niego siedział Hidan i jego przepity ryj wyglądał tak paskudnie, że dziwiłem się skąd on ma takie branie. Byli dość mocno wczorajsi. Jak my wszyscy.
- Sasuke! Słyszałem, że się żenisz – klepnął mnie po ramieniu Naruto.
- Spierdalaj  - syknęłem w jego stronę. Idiota. Nie wiem, dlaczego się z nim przyjaźniłem ale jakoś tak wyszło. Ratowaliśmy sobie oboje dupę i wiecznie się kłóciliśmy.
- Kto jeszcze z nami leci? – zapytał Shikamaru.
- Ja – powiedział Kiba. – I Suigetsu.
- Panowie, mamy wylot za 4 godziny. Gotowi? – zza drzwi wyłonił się mój starszy brat, Itachi, jak zwykle idealnie się prezentując. Włosy miał spięte w kitkę, a na twarzy miał założone okulary przeciwsłoneczne. Jako jedyny nie był z nami na imprezie. Opiekował się swoim dzieckiem. Jakiś czas temu zostawiła go żona. – Sasuke? – dodał pytająco w moim kierunku. Zrobił to dla mnie. Moi starzy oświadczyli mi dzisiaj rano, że mam ożenić się z laską, której na oczy nie widziałem. Przy ojcu nie mogłem zareagować emocjonalnie, ale gdy tylko wypuścili mnie z salonu to wyszły ze mnie nerwy. Spotkał mnie wtedy Itachi, który przyjechał z Neumi, jego trzyletnią córką. Młoda mnie udobruchała i wspólnie uznali, że przyda mi się relaks i odpoczynek pod palemką, żeby się nad tym wszystkim na spokojnie zastanowić. Padło na Hawaje. Swoją drogą, kto nie zgodzi się na wyjazd ze swoją ekipą w imprezowe miejsce. Planowałem tak naprawdę zachlać pałę i przygotować przemówienie, którym uraczę swoich rodzicieli po powrocie mówiąc im, że sam znajdę sobie swoją wybrankę.
- Ja na amerykańskie dziunie zawsze jestem gotowy – powiedział Hidan i wyjął fajki.
- Jak będziesz śmierdział menelem to je tylko wystraszysz – skomentował to Deidara i odsunął się od srebrnowłosego.
- Ogarnijcie. Czeka nas 12 godzin lotu – przerwał to Shikamaru patrząc z poirytowaniem na chłopaków. Nie zakończył dyskusji tylko rozpoczął przepychankę słowną.
- I jak samopoczucie? – zapytał mnie Itachi i wziął na bok z dala od tych imbecyli.
- Muszę odpowiadać? Nie widać? – zirytowany również zacząłem szukać fajek.
- Miałeś rzucić to gówno – westchnął Itachi i poszedł do chłopaków, bo to zaczynało zmierzać w złym kierunku. A spierdalaj.
- Z kim ty się wczoraj bawiłeś, co? – usłyszałem pytanie od Naruto. Westchnąłem. – Ty wszystko wiesz, a jesteś kretynem. Jak ty to robisz?
- Sasuke, lizałeś się z tą laską jakbyś był w wieku 17 lat wtedy jak przyłapałem was na tarasie. Kim ona była? – pytał podekscytowany. Nie dziwiłem się mu. Bardzo podobałem się płci przeciwnej, ale nie mogłem znaleźć tej jedynej. A ona była idealna.
Wczoraj w nocy byliśmy na imprezie. Połowa z nas w końcu ukończyła studia. Ja również się obroniłem. Studiowaliśmy w Tokio i tworzyliśmy zgraną paczkę od czasów liceum. Ja zajmowałem się bankowością i ekonomią, planowałem w przyszłości pnąc rodzinne biznesy coraz wyżej a gdy dowiedziałem się, że mam ją przejąć to nie mogłem w to uwierzyć. Dopiero jak powiedziano mi, jaki jest haczyk to zrozumiałem, w co rodzicie chcieli mnie wrobić.
- Byłem tak pijany, że zapomniałem jak się nazywa. – odpowiedziałem. Blondyn słysząc to głośno parsknął – Ale mam jej numer. – dodałem zwycięsko.
Zapisała mi szminką na klacie i spisałem, gdy obudziłem się rano. Tego blondynowi nie powiedziałem. Nie zamierzałem mu mówić, że wylądowaliśmy w hotelowym łóżku. Starałem się to wyprzeć z pamięci. Było fajnie, ale brnięcie w tę znajomość zrobiłoby mi jeszcze większy mętlik w głowie. Z drugiej strony fascynowała mnie. Spotkaliśmy się przypadkowo na tarasie i przyznam, dawno nie rozmawiało mi się z nikim tak dobrze. A alkohol zrobił swoje i zacząłem się do niej przystawiać.
- Dzwoniłeś? – od razu się zapytał. – Piszecie ze sobą?
- Nie. Nie planuję nic z tych rzeczy.
- Stary, ale ona musi się tobą interesować skoro dała ci numer – podekscytowany Naruto skakał naokoło mnie.
- Jak każda inna. Dobra, pora zwijać. Mamy samolot za 3 godziny czubku.
- A powiesz mi chociaż, czy wy no ten..?
- Nazywaj rzeczy po imieniu. – westchnąłem. Dzieciuch.
- Ruchaliście się? – zapytał zdecydowanie za głośno. Chłopaki spojrzeli w moją stronę. Naruto, zabiję ciebie kiedyś.


Tenten płakała, a ja przytulałam ją do siebie. Powiedziała mi, że jest w ciąży. Z Kibą. A gdy chciała mu to powiedzieć, to spotkała go w bardzo niekomfortowej sytuacji. Całował jakąś inną kobietę. Z tego względu nie wróciła do Tokio i przedłużyła wynajem mieszkania, w którym spędziłyśmy ostatnie 2 lata. Była artystką i było ją na to stać, ale jej marzeniem był powrót do Japonii. Teraz to chyba było niemożliwe.
- Tenten, moim zdaniem powinnaś mu powiedzieć. To również jego dziecko – mówiłam, ale ona dalej swoje.
- W życiu mu nie powiem! Jak on mógł! Byliśmy razem 3 lata! I po tym nawet się do mnie nie odezwał!  - płakała i krzyczała. – Faceci to świnie. Będę samotną matką i będę najszczęśliwsza pod słońcem z moim maleństwem! – chlipała. – Będziesz jego matką chrzestną? – wyszeptała przez łzy.
- Jasne, jesteś moją przyjaciółką! – rozpromieniłam się i wzięłam chusteczki, żeby wytrzeć jej twarz. I gdy sprawa z moją uciecką ucichnie, to skontaktuję się z tym psiarzem, żeby go mocno ojebać. Skończył weterynarię w tym roku. Uważałam go za idealnego partnera dla Tenten. Ona dość mocno ekstrawagancka ukończyła Akademię Sztuk Pięknych i coraz lepiej radziła sobie na pokazach sztuki nowoczesnej. On natomiast miał rodzinną firmę właśnie w Japonii i był fanatykiem psów. Wiedział o nich wszystko. Planowali założenie rodziny i z tego co wiem, ostatnio nawet się nie zabezpieczali.
- Sakura, przepraszam ciebie. Jesteś tu już 2 godziny i ja dalej płaczę. A przecież uciekłaś z domu!  Mów co się dzieje. Już jestem na to gotowa, żeby móc ciebie wesprzeć jak ty mnie – dodała i wyprostowała się, siadając wygodniej na łóżku, na którym obżerałyśmy się czekoladkami.
- Dzisiaj rano przy śniadaniu zebrała się moja rodzina. Moja macocha, wujostwo, matka chrzestna, kuzyni, prawa ręka mojego ojca i ochroniarze najdłużsi stażem. Powiedzieli, że przejmę firmę po ojcu i od dzisiaj staję się jego głównym filarem. Dali mi papiery do podpisania, pokazali testament, składali gratulacje, a ja na kacu próbowałam jakoś wyglądać i dziękowałam Bogu, że jakoś się pomalowałam.  I wyobraź sobie, że nagle Timashi wyjęła kolejny papier i powiedziała, że warunkiem jest ślub z jakimś typem i będzie za miesiąc.
- O ja cię pierdolę. Ale faza, Sakura. – po dłuższej chwili dodała Tenten. – Sądziłam, że takie małżeństwa przeszły do lamusa. Moi rodzice byli tak zeswatani ale kiedyś tak po prostu było..
- Założę się, że ten papier został spisany właśnie kilkadziesiąt lat temu, jak jeszcze nie było nas na świecie – burnknęłam. – Dlatego byłam zmuszona uciec. Powiedziano mi, że jeśli się nie zgodzę to zostanę zaprowadzona do ołtarza siłą.
- Co?  To jest łamanie praw człowieka! – krzyknęła Tenten.
- Dlatego tam nie wrócę! – zezłoszczona wtórowałam rykiem Tenten. Usłyszałyśmy stukanie sąsiadów w ścianę. Olewając to włączyłyśmy głośniej muzykę.  -. Jutro uciekam dalej. Domyślą się, że jestem w Nowym Jorku. Nie dzwonili przypadkiem do ciebie?
Szatynka wzięła do ręki telefon. Zdziwiona zobaczyła powiadomienia.
- Miałam wyciczony telefon. Widze, że dzwoniły jakieś numery z kierunkowym z Japonii…
- Pamiętaj, nie było mnie tutaj. Przez najbliższy czas będę chodzić w tej peruce. Ucieknę gdzieś, poczekam aż ucichnie. Spróbuję dostać się do Szwajcarii. Mamy tam dom, do którego ta blondwłosa dziwka nie ma dostępu.
- A masz jakąs kasę? Jak ci pomóc? Gdzie tych chcesz uciekać?
- Tam, gdzie będą tanie loty. Pokaż skyscannera, gdzie twój laptop?
Chwilę później surfowałam po przeglądarce. Tenten zabrała moją sportową torbę i powiedziała, że da mi jakąś większą walizkę. Gdy zdecydowałam się na Hawaje, do których udało mi się znaleźć w miarę tani bilet w jedną stronę z wylotem na jutro, to zaczęła pakować mi ciuchy. Próbowałam się z tego jakoś wyrolować, ale nie dała się przegadać.
- Będę miała wymówkę, żeby do ciebie wpaść. Teraz czekam na badania krwi i jeśli potwierdzą moją ciążę, to planuję jechać do ginekologa. – westchnęła.
- Jakbyś potrzebowała pomocy to masz się odzywać – powiedziałam po raz kolejny.
- Ty tak samo. Uciekająco panno młoda – zażartowała. Burknęłam przekleństwa pod nosem i pokazałam jej środkowy palec. Ta wybuchła śmiechem i rzuciła we mnie pustym opakowaniem po czekoladkach.


Szum oceanu uspokajał mnie. W ręce miałem drinka i bujałem się na hamaku. Chłopaki imprezowali. Mieliśmy wykupioną willę z dostępem do baru i prywatnego basenu. Nie chciałem z nimi gadać. Ciągle myślałem o mojej nocnej zagadce. Czułem zapach wiśni a w ustach czułem jej smak.
- Sasuke – usłyszałem wołanie Itachiego. Olałem to, bo wiedziałem, że mnie zauważył i zaczął tu iść.
- Sasuke – powtórzył. – Jest sprawa – wydawał się nieco zmartwiony. – Rozmawiałem z ojcem.
Rozświetliły mi się oczy. Może uznali, że nie mam się żenić?
- Co chciał? – zapytałem go nie kryjąc ekscytacji.
- Chodź do środka. Muszę ci coś pokazać. – rzucił tajemniczo i zaczął wracać do willi. Klnąc zszedłem z hamaka i podreptałem za bratem, kończąc drinka.
W środku leciała głośna muzyka, Hidan i Deidara już znaleźli sobie jakieś laski i siedzieli wspólnie w jaccuzi na drugim tarasie. Naruto upijał się z Shikamaru, a reszty nie widzieliśmy. Itachi zamknął nas w jego pokoju.
- Czy ty wiesz, z kim masz się ożenić? – zapytał. – Wiesz, jak wygląda?
- Nie. Nie powiedzieli mi jeszcze. Planowali nas sobie przedstawić w przyszłym tygodniu. Coś się zmieniło?
- Tak. Nie zobaczycie się – westchnął. Czułem wygraną. Ślubu nie będzie! Uradowany zacząłem szukać wzrokiem barku. Pora to uczcić!
- Ona uciekła. Nie ma z nią kontaktu. – dodał po chwili i usiadł przy laptopie, który leżał na jego łóżku. Słysząc to zmarszczyłem brwi. Ouu, grubo.  To czyli nie tylko mnie ta wiadomość zbiła z rytmu.
- Mów dalej. Na co czekasz?
- Tato przesłał mi kilka zdjęć, które otrzymał. Wiesz, że na kilku jesteście razem? – powiedział i zaczął się we mnie podejrzanie wpatrywać.
- Co kurwa? – z niedowierzaniem od razu obok niego usiadłem i zabrałem laptopa. – Gdzie masz te zdjęcia?
Oby to nie była Karin. Czułem obrzydzenie, ręce zaczęły mi się trząść. Była rodziną dzianych adwokatów. Widziałem całe życie przed oczami. Jeśli to będzie ona to nigdy nie wrócę do Japonii. Gdy zobaczyłem, o jaką kobietę chodzi to serce mi stanęło.
- Sakura Haruno. – powiedział Itachi i poklepał mnie po ramieniu – Widziano was razem na imprezie. W hotelu. Wynajęliście razem pokój. Wiedzialeś, że to ona jest tobie pisana?
- Sakura – dodałem spokojniej. To tak się nazywa. – Gdzie ona jest?
- Nie wiadomo. Rodzina Sakury oskarża ciebie o to, że zniknęła.
Zezłościło mnie to i zmartwiło. Mogła narobić glupstw i wcale jej się nie dziwię.
- Musimy ją znaleźć. Chcę z nią pogadać – powiedziałem. Nie wierzyłem w to. To kobieta, z którą spędziłem najlepszą noc swojego życia.  To kobieta, z którą przegadałem prawie cztery godziny o wszystkim i o niczym. Potrafiła zaciekawić, była bardzo inteligentna i miała w sobie coś, o mnie o niej przycągało.
- Czy ona wie, że ma za mnie wyjść? – zapytałem po dłuższej chwili.
- Jej macocha mówi, że jej nie powiedzieli wedle umowy. Miała ciebie poznać w przyszłym tygodniu. Według monitoringu uciekła do Nowego Jorku w którym studiowała.
- Możemy polecieć do Nowego Jorku.
- A co ty taki chętny? Co mój młodszy brat wyrabiał, co? – dodał zaczepnie Itachi i oczy błyszczały mu się z ekscytacji. Wiedział, że razem spaliśmy.

- Powiedz ojcu, że chcę ją odnaleźć. Jestem zainteresowany weselem ale nie wbrew jej woli. Przekaż mu to, nie chcę z nim gadać.
Itachi nie odpowiedział. Uśmiechnął się tylko i wyszedł z pokoju, zostawiając mnie samego z udostępnionymi zdjęciami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz