Nowy York, mój drugi dom.
Zadowolona wzięłam torbę pod pachę i tanecznym krokiem kierowałam się w stronę
wyjścia. Lotnisko było mi znane i nie czułam się tutaj obco. Uwielbiałam te
państwo, ponieważ spędziłam tu ponad 5 lat swojego życia. Planowałam tu
zamieszkać. W mijających sklepach kupiłam kanapkę, gumy do żucia i nową kartę.
Od razu zadzwoniłam na numer mojej kumpeli z którą studiowałam właśnie w tym
mieście. Mieszkałyśmy razem na Brooklynie.
- Tenten! – żarliwie rozpoczęłam
rozmowę! – Stara, jest sprawa! – zaczęłam nie słysząc nawet jej odpowiedzi, po
tym jak odebrała telefon.
- Tak? – odpowiedziała dość
niemrawo. Oj, ostatnio mówiła, że jej się nie układa z Kibą. Zaraz, czy ja go
nie widziałam noc wcześniej w Tokio?
- Jestem w Nowym Jorku! Potrzebuje
twojej pomocy. Timashi odjebało! Uciekłam z domu! – od razu powiedziałam wszystko,
żeby zdawała sobie sprawę z dramatu tej sytuacji. Tenten w rozterkach miłosnych uwielbiała się izolować
i nie odbierać telefonów. Nie miałam gdzie pójść, potrzebowałam snu i po tym
mogłam lecieć dalej. Była jedyną osobą, do której mogłam się teraz odezwać.
- O stara.. – po chwili
odpowiedziała Tenten jakby budząc się ze snu. W jej głosie wyczułam odrobinę
więcej energii – Przyjeżdżaj. Masz jakieś pieniądze na taksówkę?
- Coś tam mam. Za godzinę u ciebie
będę. Przepraszam, Tenten, ale to kryzysowa sytuacja.
- Skarbie, zawsze ci pomogę.
Przepraszam, że nie przyjechałam na tę imprezę ale.. – jej głos zaczął drżeć.
- Ten Ten, przywiozę wino i popcorn.
Zrobimy dzisiaj babski wieczór!
- Nie mam ochoty na wino ale możesz
wziąć coś słodkiego. Nie mogę się doczekać, aż przyjdziesz. Buziaki! –
rozłączyła się. To było dziwne. Musiałam z nią pogadać.
Przyleciałam dość późno. Było po 19.
Dokupiłam wino za ostatnie grubsze banknoty dostępne w portfelu i trochę
lotniskowych smakołyków. Wiedziałam, że będę później żałować ale nie byłam
nauczona umiaru. Przepychając się między ludźmi dotarłam w końcu do taksówki.
Gdy podyktowałam kierowcy adres to od razu założyłam słuchawki.
Summertime,
and the livin's easy
Bradley's
on the microphone with Ras MG
Nucąc odcinałam się od tego
koszmaru. Liczyłam na to, że się w końcu obudzę i moja przeklęta macocha powie,
że to taki żarcik. Mogłaby w końcu nauczyć się w poczucie humoru.
- Siemano! – rzucił niemrawo w moją
stronę blondyn. To mój kumpel Deidara. Obok niego siedział Hidan i jego
przepity ryj wyglądał tak paskudnie, że dziwiłem się skąd on ma takie branie.
Byli dość mocno wczorajsi. Jak my wszyscy.
- Sasuke! Słyszałem, że się żenisz
– klepnął mnie po ramieniu Naruto.
- Spierdalaj - syknęłem w jego stronę. Idiota. Nie wiem,
dlaczego się z nim przyjaźniłem ale jakoś tak wyszło. Ratowaliśmy sobie oboje
dupę i wiecznie się kłóciliśmy.
- Kto jeszcze z nami leci? – zapytał
Shikamaru.
- Ja – powiedział Kiba. – I Suigetsu.
- Panowie, mamy wylot za 4 godziny.
Gotowi? – zza drzwi wyłonił się mój starszy brat, Itachi, jak zwykle idealnie
się prezentując. Włosy miał spięte w kitkę, a na twarzy miał założone okulary przeciwsłoneczne.
Jako jedyny nie był z nami na imprezie. Opiekował się swoim dzieckiem. Jakiś
czas temu zostawiła go żona. – Sasuke? – dodał pytająco w moim kierunku. Zrobił
to dla mnie. Moi starzy oświadczyli mi dzisiaj rano, że mam ożenić się z laską,
której na oczy nie widziałem. Przy ojcu nie mogłem zareagować emocjonalnie, ale
gdy tylko wypuścili mnie z salonu to wyszły ze mnie nerwy. Spotkał mnie wtedy
Itachi, który przyjechał z Neumi, jego trzyletnią córką. Młoda mnie udobruchała
i wspólnie uznali, że przyda mi się relaks i odpoczynek pod palemką, żeby się
nad tym wszystkim na spokojnie zastanowić. Padło na Hawaje. Swoją drogą, kto
nie zgodzi się na wyjazd ze swoją ekipą w imprezowe miejsce. Planowałem tak
naprawdę zachlać pałę i przygotować przemówienie, którym uraczę swoich
rodzicieli po powrocie mówiąc im, że sam znajdę sobie swoją wybrankę.
- Ja na amerykańskie dziunie zawsze
jestem gotowy – powiedział Hidan i wyjął fajki.
- Jak będziesz śmierdział menelem
to je tylko wystraszysz – skomentował to Deidara i odsunął się od srebrnowłosego.
- Ogarnijcie. Czeka nas 12 godzin
lotu – przerwał to Shikamaru patrząc z poirytowaniem na chłopaków. Nie
zakończył dyskusji tylko rozpoczął przepychankę słowną.
- I jak samopoczucie? – zapytał mnie
Itachi i wziął na bok z dala od tych imbecyli.
- Muszę odpowiadać? Nie widać? –
zirytowany również zacząłem szukać fajek.
- Miałeś rzucić to gówno –
westchnął Itachi i poszedł do chłopaków, bo to zaczynało zmierzać w złym
kierunku. A spierdalaj.
- Z kim ty się wczoraj bawiłeś, co?
– usłyszałem pytanie od Naruto. Westchnąłem. – Ty wszystko wiesz, a jesteś
kretynem. Jak ty to robisz?
- Sasuke, lizałeś się z tą laską
jakbyś był w wieku 17 lat wtedy jak przyłapałem was na tarasie. Kim ona była? –
pytał podekscytowany. Nie dziwiłem się mu. Bardzo podobałem się płci
przeciwnej, ale nie mogłem znaleźć tej jedynej. A ona była idealna.
Wczoraj w nocy byliśmy na imprezie.
Połowa z nas w końcu ukończyła studia. Ja również się obroniłem. Studiowaliśmy
w Tokio i tworzyliśmy zgraną paczkę od czasów liceum. Ja zajmowałem się
bankowością i ekonomią, planowałem w przyszłości pnąc rodzinne biznesy coraz
wyżej a gdy dowiedziałem się, że mam ją przejąć to nie mogłem w to uwierzyć. Dopiero
jak powiedziano mi, jaki jest haczyk to zrozumiałem, w co rodzicie chcieli mnie
wrobić.
- Byłem tak pijany, że zapomniałem
jak się nazywa. – odpowiedziałem. Blondyn słysząc to głośno parsknął – Ale mam
jej numer. – dodałem zwycięsko.
Zapisała mi szminką na klacie i
spisałem, gdy obudziłem się rano. Tego blondynowi nie powiedziałem. Nie
zamierzałem mu mówić, że wylądowaliśmy w hotelowym łóżku. Starałem się to
wyprzeć z pamięci. Było fajnie, ale brnięcie w tę znajomość zrobiłoby mi
jeszcze większy mętlik w głowie. Z drugiej strony fascynowała mnie. Spotkaliśmy
się przypadkowo na tarasie i przyznam, dawno nie rozmawiało mi się z nikim tak
dobrze. A alkohol zrobił swoje i zacząłem się do niej przystawiać.
- Dzwoniłeś? – od razu się zapytał.
– Piszecie ze sobą?
- Nie. Nie planuję nic z tych
rzeczy.
- Stary, ale ona musi się tobą
interesować skoro dała ci numer – podekscytowany Naruto skakał naokoło mnie.
- Jak każda inna. Dobra, pora
zwijać. Mamy samolot za 3 godziny czubku.
- A powiesz mi chociaż, czy wy no
ten..?
- Nazywaj rzeczy po imieniu. –
westchnąłem. Dzieciuch.
- Ruchaliście się? – zapytał zdecydowanie
za głośno. Chłopaki spojrzeli w moją stronę. Naruto, zabiję ciebie kiedyś.
Tenten płakała, a ja przytulałam ją
do siebie. Powiedziała mi, że jest w ciąży. Z Kibą. A gdy chciała mu to
powiedzieć, to spotkała go w bardzo niekomfortowej sytuacji. Całował jakąś inną
kobietę. Z tego względu nie wróciła do Tokio i przedłużyła wynajem mieszkania,
w którym spędziłyśmy ostatnie 2 lata. Była artystką i było ją na to stać, ale
jej marzeniem był powrót do Japonii. Teraz to chyba było niemożliwe.
- Tenten, moim zdaniem powinnaś mu
powiedzieć. To również jego dziecko – mówiłam, ale ona dalej swoje.
- W życiu mu nie powiem! Jak on
mógł! Byliśmy razem 3 lata! I po tym nawet się do mnie nie odezwał! - płakała i krzyczała. – Faceci to świnie.
Będę samotną matką i będę najszczęśliwsza pod słońcem z moim maleństwem! –
chlipała. – Będziesz jego matką chrzestną? – wyszeptała przez łzy.
- Jasne, jesteś moją przyjaciółką! –
rozpromieniłam się i wzięłam chusteczki, żeby wytrzeć jej twarz. I gdy sprawa z
moją uciecką ucichnie, to skontaktuję się z tym psiarzem, żeby go mocno ojebać.
Skończył weterynarię w tym roku. Uważałam go za idealnego partnera dla Tenten.
Ona dość mocno ekstrawagancka ukończyła Akademię Sztuk Pięknych i coraz lepiej
radziła sobie na pokazach sztuki nowoczesnej. On natomiast miał rodzinną firmę właśnie
w Japonii i był fanatykiem psów. Wiedział o nich wszystko. Planowali założenie
rodziny i z tego co wiem, ostatnio nawet się nie zabezpieczali.
- Sakura, przepraszam ciebie.
Jesteś tu już 2 godziny i ja dalej płaczę. A przecież uciekłaś z domu! Mów co się dzieje. Już jestem na to gotowa,
żeby móc ciebie wesprzeć jak ty mnie – dodała i wyprostowała się, siadając
wygodniej na łóżku, na którym obżerałyśmy się czekoladkami.
- Dzisiaj rano przy śniadaniu
zebrała się moja rodzina. Moja macocha, wujostwo, matka chrzestna, kuzyni,
prawa ręka mojego ojca i ochroniarze najdłużsi stażem. Powiedzieli, że przejmę
firmę po ojcu i od dzisiaj staję się jego głównym filarem. Dali mi papiery do
podpisania, pokazali testament, składali gratulacje, a ja na kacu próbowałam jakoś
wyglądać i dziękowałam Bogu, że jakoś się pomalowałam. I wyobraź sobie, że nagle Timashi wyjęła
kolejny papier i powiedziała, że warunkiem jest ślub z jakimś typem i będzie za
miesiąc.
- O ja cię pierdolę. Ale faza,
Sakura. – po dłuższej chwili dodała Tenten. – Sądziłam, że takie małżeństwa
przeszły do lamusa. Moi rodzice byli tak zeswatani ale kiedyś tak po prostu było..
- Założę się, że ten papier został
spisany właśnie kilkadziesiąt lat temu, jak jeszcze nie było nas na świecie –
burnknęłam. – Dlatego byłam zmuszona uciec. Powiedziano mi, że jeśli się nie
zgodzę to zostanę zaprowadzona do ołtarza siłą.
- Co? To jest łamanie praw człowieka! – krzyknęła Tenten.
- Dlatego tam nie wrócę! –
zezłoszczona wtórowałam rykiem Tenten. Usłyszałyśmy stukanie sąsiadów w ścianę.
Olewając to włączyłyśmy głośniej muzykę. -. Jutro uciekam dalej. Domyślą się, że jestem
w Nowym Jorku. Nie dzwonili przypadkiem do ciebie?
Szatynka wzięła do ręki telefon.
Zdziwiona zobaczyła powiadomienia.
- Miałam wyciczony telefon. Widze,
że dzwoniły jakieś numery z kierunkowym z Japonii…
- Pamiętaj, nie było mnie tutaj.
Przez najbliższy czas będę chodzić w tej peruce. Ucieknę gdzieś, poczekam aż
ucichnie. Spróbuję dostać się do Szwajcarii. Mamy tam dom, do którego ta
blondwłosa dziwka nie ma dostępu.
- A masz jakąs kasę? Jak ci pomóc?
Gdzie tych chcesz uciekać?
- Tam, gdzie będą tanie loty. Pokaż
skyscannera, gdzie twój laptop?
Chwilę później surfowałam po
przeglądarce. Tenten zabrała moją sportową torbę i powiedziała, że da mi jakąś
większą walizkę. Gdy zdecydowałam się na Hawaje, do których udało mi się
znaleźć w miarę tani bilet w jedną stronę z wylotem na jutro, to zaczęła
pakować mi ciuchy. Próbowałam się z tego jakoś wyrolować, ale nie dała się
przegadać.
- Będę miała wymówkę, żeby do
ciebie wpaść. Teraz czekam na badania krwi i jeśli potwierdzą moją ciążę, to
planuję jechać do ginekologa. – westchnęła.
- Jakbyś potrzebowała pomocy to
masz się odzywać – powiedziałam po raz kolejny.
- Ty tak samo. Uciekająco panno
młoda – zażartowała. Burknęłam przekleństwa pod nosem i pokazałam jej środkowy
palec. Ta wybuchła śmiechem i rzuciła we mnie pustym opakowaniem po
czekoladkach.
Szum oceanu uspokajał mnie. W ręce
miałem drinka i bujałem się na hamaku. Chłopaki imprezowali. Mieliśmy wykupioną
willę z dostępem do baru i prywatnego basenu. Nie chciałem z nimi gadać. Ciągle
myślałem o mojej nocnej zagadce. Czułem zapach wiśni a w ustach czułem jej
smak.
- Sasuke – usłyszałem wołanie
Itachiego. Olałem to, bo wiedziałem, że mnie zauważył i zaczął tu iść.
- Sasuke – powtórzył. – Jest sprawa
– wydawał się nieco zmartwiony. – Rozmawiałem z ojcem.
Rozświetliły mi się oczy. Może
uznali, że nie mam się żenić?
- Co chciał? – zapytałem go nie
kryjąc ekscytacji.
- Chodź do środka. Muszę ci coś
pokazać. – rzucił tajemniczo i zaczął wracać do willi. Klnąc zszedłem z hamaka
i podreptałem za bratem, kończąc drinka.
W środku leciała głośna muzyka,
Hidan i Deidara już znaleźli sobie jakieś laski i siedzieli wspólnie w jaccuzi
na drugim tarasie. Naruto upijał się z Shikamaru, a reszty nie widzieliśmy.
Itachi zamknął nas w jego pokoju.
- Czy ty wiesz, z kim masz się
ożenić? – zapytał. – Wiesz, jak wygląda?
- Nie. Nie powiedzieli mi jeszcze. Planowali
nas sobie przedstawić w przyszłym tygodniu. Coś się zmieniło?
- Tak. Nie zobaczycie się –
westchnął. Czułem wygraną. Ślubu nie będzie! Uradowany zacząłem szukać wzrokiem
barku. Pora to uczcić!
- Ona uciekła. Nie ma z nią
kontaktu. – dodał po chwili i usiadł przy laptopie, który leżał na jego łóżku.
Słysząc to zmarszczyłem brwi. Ouu, grubo.
To czyli nie tylko mnie ta wiadomość zbiła z rytmu.
- Mów dalej. Na co czekasz?
- Tato przesłał mi kilka zdjęć,
które otrzymał. Wiesz, że na kilku jesteście razem? – powiedział i zaczął się
we mnie podejrzanie wpatrywać.
- Co kurwa? – z niedowierzaniem od
razu obok niego usiadłem i zabrałem laptopa. – Gdzie masz te zdjęcia?
Oby to nie była Karin. Czułem
obrzydzenie, ręce zaczęły mi się trząść. Była rodziną dzianych adwokatów. Widziałem
całe życie przed oczami. Jeśli to będzie ona to nigdy nie wrócę do Japonii. Gdy
zobaczyłem, o jaką kobietę chodzi to serce mi stanęło.
- Sakura Haruno. – powiedział Itachi
i poklepał mnie po ramieniu – Widziano was razem na imprezie. W hotelu.
Wynajęliście razem pokój. Wiedzialeś, że to ona jest tobie pisana?
- Sakura – dodałem spokojniej. To
tak się nazywa. – Gdzie ona jest?
- Nie wiadomo. Rodzina Sakury oskarża
ciebie o to, że zniknęła.
Zezłościło mnie to i zmartwiło. Mogła narobić glupstw i wcale jej się nie dziwię.
- Musimy ją znaleźć. Chcę z nią
pogadać – powiedziałem. Nie wierzyłem w to. To kobieta, z którą spędziłem
najlepszą noc swojego życia. To kobieta,
z którą przegadałem prawie cztery godziny o wszystkim i o niczym. Potrafiła zaciekawić,
była bardzo inteligentna i miała w sobie coś, o mnie o niej przycągało.
- Czy ona wie, że ma za mnie wyjść?
– zapytałem po dłuższej chwili.
- Jej macocha mówi, że jej nie
powiedzieli wedle umowy. Miała ciebie poznać w przyszłym tygodniu. Według
monitoringu uciekła do Nowego Jorku w którym studiowała.
- Możemy polecieć do Nowego Jorku.
- A co ty taki chętny? Co mój
młodszy brat wyrabiał, co? – dodał zaczepnie Itachi i oczy błyszczały mu się z
ekscytacji. Wiedział, że razem spaliśmy.
- Powiedz ojcu, że chcę ją odnaleźć. Jestem zainteresowany weselem ale nie wbrew jej woli. Przekaż mu to, nie chcę z nim gadać.
Itachi nie odpowiedział. Uśmiechnął się tylko i wyszedł z pokoju, zostawiając mnie samego z udostępnionymi zdjęciami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz